Plany były ambitne: ruszyliśmy z Warszawy, by dotrzeć w okolice Wrocławia. Pierwszego dnia udało się zrealizować założenia – o 23:30 zameldowaliśmy się na polu namiotowym „Camp4You”. Nie sądziliśmy, że następnego dnia (w drodze do Norymbergii) pojawią się pierwsze problemy.

Kempingowanie w Niemczech

W Polsce nie raz, nie dwa zdarzało nam się zajechać na kemping mocno wieczorową porą – i zawsze były otwarte. U naszych zachodnich sąsiadów jest trochę inaczej z kempingowaniem. Mają bardzo rozbudowaną bazę pól namiotowych, na których… można się „zameldować” tylko do określonej godziny (najlepiej do 18:00). Zbyt późne szukanie to proszenie się o kłopoty 😉

Ze względu na zobowiązania spod Wrocławia ruszyliśmy dość późno – o 16:00. Już w trasie, mniej więcej o 20:00, zaczęliśmy szukać najbliższych kempingów. Wykonaliśmy sporo telefonów, wielu z nich nikt nie odebrał. Połączenia, w których udało nam się porozmawiać, okazywały się fiaskiem – brak miejsca, zbyt późna godzina, brak miejsca. Często też, ku naszemu zdziwieniu, niełatwo było się porozumieć (English? – Yes, a little bit).

Jedyny taki nocleg

Przyznaję, że zapaliła nam się czerwona lampka pod tytułem „gdzie będziemy spać”. Mamy wygodny materac, ale w Niemczech jest kategoryczny zakaz noclegu w aucie (poza wyznaczonymi do tego miejscami). Za złamanie go można dostać mandat w wysokości 500 euro na osobę. Nie chcieliśmy ryzykować, szukaliśmy dalej. Aż w końcu odebrał Pan, który był gotów przyjąć nas po 22:00!

Na tle wielu głuchych telefonów jego ogromny entuzjazm był podejrzany. Nie tylko miał dla nas miejsce, ale też umożliwiał płatność kartą. Byliśmy już kawałek za Zwickau, a Pan prowadził kemping około 15 kilometrów dalej, w Stutzengrun. Czym prędzej pognaliśmy pod wskazany adres, żeby nie przegapić szansy. I na własne oczy zobaczyliśmy, dlaczego nie przeszkadzała mu późna godzina zameldowania.

Jambalaya po niemiecku

Jakież było nasze zdziwienie, gdy pod wskazanym adresem nie zobaczyliśmy morza kamperów i namiotów. Zamiast tego – rozbudowany dom z miejscami noclegowymi i parking. Do naszych uszu nie doleciały wieczorne świerszcze – lecz muzyka, niczym na weselu! Okazało się, że przy parkingu jest sala taneczna. Elegancko ubrane pary wirują na parkiecie, mocno trzymając „ramę”. Wodzirej zapowiada kolejny numer, po czym… wychodzi do nas, by się przywitać.

nasz kemping, który był również szkołą tańca

Uwielbiamy tańczyć, ale tym razem nie zdecydowaliśmy się wskoczyć na parkiet. Dobrze, że przez cały wieczór poleciał tylko jeden rock’n’rollowy kawałek – bo i tak nie mieliśmy strojów pasujących do pozostałych gości. Posłuchaliśmy więc niemieckiej Anny Jantar do kolacji a rano dowiedzieliśmy się, że właściciel wprowadzi w tym miejscu… szkołę tańca. Dobra opcja dla gminy, która liczy niecałe 4000 mieszkańców 😉

kemping w Stutzengrun w szczegółach

Jedziemy dalej!

Lecimy w dalszą podróż, nad Jezioro Bodeńskie. Nauczeni doświadczeniem zamierzamy dziś wcześniej szukać noclegów. Kempingów co do zasady się nie rezerwuje, ale w Niemczech warto zajechać na nie przed godziną 18:00. Damy znać, czy się udało.

Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *