W Lizbonie nocujemy „u gospodarza”, kawałek od Centrum – niby w ramach Airbnb, ale wygląda to bardziej na couchsurfing. Podłoga klei się od brudu. Całości dopełniają słoneczne kadry Lizbony, zamknięte w ramach.

Pierwsze wrażenie

Właściciela jeszcze nie ma. W progu wita nas jego znajomy – widać, że jest już po piwie. Zagaduje na migi, częstuje alkoholem. Pokazuje pokój, ściana w ścianę z gospodarzem. Ta bezpośredniość napawa nas strachem. Obawa znika, gdy pojawia się gospodarz – Alberto. Dziś: właściciel firmy transportowej, organizujący przejazdy dla niepełnosprawnych. Dawniej: strażak, po portugalsku – bombeiro. W jego domu memorabilia strażackie zajmują szczególne miejsce. Małe strażackie wozy, w każdym odcieniu czerwieni, parkują na stałe w oszklonej gablocie.

Pytamy naszego gospodarza, gdzie w okolicy można zjeść lokalną obiadokolację i posłuchać fado. Alberto mówi, że zna odpowiednie miejsce. Chcemy się przebrać, ponieważ nasze ciuchy są „prosto z plaży” – ale gospodarz nie widzi w tym problemu. Patrząc na standard i cenę noclegu (356 zł za dobę, jedna z tańszych opcji w mieście) wierzymy, że zabierze nas w normalne cenowo miejsce. W tym momencie stajemy się zakładnikami stereotypów.

Fado prawdę Ci powie

Alberto zawozi nas, „ludzi piachu”, do jednej z najdroższych restauracji w mieście – Parreirinha de Alfama. Wejście: 50 euro. W pakiecie dostajemy przystawkę, dwudaniowy obiad, deser, lampkę „zielonego”, portugalskiego wina (Vinho Verde)… i stolik obok artystów. Zaczyna się uczta, rozmowy milkną. Dwóch gitarzystów siada naprzeciw siebie. Zza baru wychodzi mężczyzna i zaczyna śpiewać otwartym głosem. To jedyne w swoim rodzaju widowisko, ale nie można go nagrywać.

Fado to tradycyjny gatunek muzyki, który narodził się wśród rybaków z biednych (portowych) dzielnic Lizbony w XIX wieku. Będąc w Portugalii zdecydowanie warto tej muzyki doświadczyć. Poza gitarami jej charakterystycznym elementem jest wokal: w samej Lizbonie preferują wokal damski lub męski a w okolicy Coimbry – tylko męski. Wieczorami nostalgiczne fado można usłyszeć na żywo w lokalnych knajpach. Najwięcej jest ich w Alfamie – tam fado jest najwierniejsze tradycji.

Alfama – najstarsza dzielnica Lizbony

W samym sercu Alfamy znajduje się Muzeum Fado. Placówka opowiada historię tego gatunku muzycznego i przedstawia sylwetki największych twórców tego nurtu – m.in. Amalii Rodriguez. Muzeum jest czynne od wtorku do niedzieli włącznie, w godzinach 10:00 – 18:00 (ostatnie wejście o 17:30). Bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztuje 5 euro. Gdy już skończycie zwiedzać muzeum – pospacerujecie trochę po Alfamie, która „pamięta” panowanie Maurów w VIII wieku. Poniżej kilka zdjęć z Alfamy.

Tramwaj 28 – Lizbona ekspresowo

Jeśli zwiedziliście Lizbonę bez Alfamy to tak, jakbyście nie zwiedzili jej wcale. Podobnie jest z wycieczką słynnym tramwajem nr 28. To swego rodzaju Lizbona w pigułce. Żółty tramwaj przejeżdża praktycznie przez całą Alfamę, wspinając się ostro pod górkę. Zahacza również o sąsiednie dzielnice – Baixe, Chiado i Bairro Alto. Z jego okien można podziwiać stare kamienice i wąskie przejścia, znane tylko lokalnym mieszkańcom. Dokładne ceny biletów znajdziecie pod tym linkiem.

tramwaje w Lizbonie

Chcąc poruszać się tramwajem nr 28, musicie uzbroić się w cierpliwość. W celu przejechania pełnej trasy warto wybrać się na stację początkową – tj. Praca Martim Monitz. Choć plac jest spory, to bez trudu powinniście znaleźć dokładną lokalizację przystanku. Już z daleka widać ogromną kolejkę ludzi, grzecznie czekających na przyjazd tramwaju. Pamiętajcie, żeby ustawić się na jej końcu. W Lizbonie do komunikacji wchodzi się według kolejności, przednimi drzwiami.

Lizbona – punkty widokowe

Lizbona to miasto – panorama. Została zbudowana na siedmiu wzgórzach (São Jorge, São Vicente, São Roque, Santo André, Santa Catarina, Chagas i Sant’Ana) – podobnie jak Rzym czy… Sandomierz. Rozległe panoramy można podziwiać z ruin zamku św. Jerzego (wstęp 10 euro) czy kolejki linowej w dzielnicy Oriente. Inną opcją jest wjazd windą Santa Justa ponad dachy kamienic (jeśli macie cierpliwość stać w ogromnej kolejce). Bilety na tę przyjemność kosztują 5,30 euro (wjazd, zjazd, wstęp na punkt widokowy). Winda jest również w cenie biletu dobowego (między 6,40 a 10,70 euro, w zależności od pakietu).

klasyczne, lizbońskie miradouro

Na innych punktach widokowych (miradouro) często można spotkać maryjne kaplice. Lizbona to dość religijne miasto, ale Maryja nie jest jedyna. Daleko na horyzoncie kamienny Chrystus rozpościera swe ramiona, próbując objąć nimi całą stolicę. Alberto mówi, że pomnik Christo Rei (port. Chrystusa Króla) postawiono jako dziękczynienie za to, że Lizbona uchowała się od większych zniszczeń podczas II wojny światowej. Wdzięczność Portugalczyków była najwidoczniej ogromna, bo postać Jezusa liczy sobie aż 28 metrów wysokości. Co ciekawe – na samym pomniku Chrystusa również znajduje się punkt widokowy.

Pomnik Odkrywców – jak dojechać

Będąc w Lizbonie, warto zahaczyć o Pomnik Odkrywców. Wysoka na 52 metry rzeźba z betonu przedstawia portugalskich żeglarzy z czasów wielkich odkryć geograficznych (przełom XV i XVI  wieku). Jeśli dobrze się mu przyjrzycie, to znajdziecie na nim takie postaci, jak Henryk Żeglarz, Ferdynand Magellan, Bartolomeu Dias czy Vasco da Gama. Pomnik powstał w 1940 roku, ale jego odsłonięcie miało miejsce dopiero 20 lat później – dokładnie w 500-setną rocznicę śmierci Henryka Żeglarza, protoplasty portugalskich wypraw morskich.

Mówi się, że sam Henryk był konstruktorem karaweli – żaglowca z dwoma lub trzema żaglami. Nic więc dziwnego, że sam pomnik ma kształt karaweli. Jeśli chcecie go zobaczyć, to musicie udać się do dzielnicy (Santa Maria de) Belem. Rzeźba znajduje się nad samym brzegiem rzeki Tag, tylko 8 minut spacerem od Klasztoru Hieronimitów. Obydwie atrakcje rozdziela ruchliwa ulica, składająca się z dwóch części: Avenida da India oraz Avenida de Brasilia. Niech Was nie zniechęci brak zebry dla pieszych – chcąc dostać się do pomnika, trzeba skorzystać z przejścia podziemnego.

Polskie ślady w Lizbonie

Zwiedzanie pomnika można połączyć z pobliską wieżą Torre de Belem (11 minut na zachód od Pomnika Odkrywców). Budowla z 1520 roku początkowo służyła do celów obserwacyjnych – jej rolą było ostrzeganie przed wrogami, zbliżającymi się od strony otwartego oceanu. Z czasem stała się punktem nawigacyjnym dla portugalskich żeglarzy a później (na przełomie XVI i XVII wieku) – więzieniem politycznym. Warto wspomnieć, że w latach 30-stych XIX stulecia więziono tu generała Józefa Bema, który stworzył Legion Polski w Portugalii. W 1983 roku wieża została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na liście znajduje się również pobliski Klasztor Hieronimów.

Pamiątki z Portugalii

Z Portugalii warto przywieźć lokalną ceramikę. Charakterystyczne płytki, ozdobione wymyślnymi wzorami w granatowym kolorze, można spotkać na każdym rogu w Lizbonie. Kolejnym częstym widokiem są korkowe wyroby – od podkładek na stół, aż po urocze torebki. Portugalia słynie z wyrobu i przetwórstwa tego surowca; jest jego największym importerem na świecie. Surowiec pozyskuje się głównie z dębu korkowego, znajdującego się m.in. w Algarve. Trzeba przyznać, że korkowe przedmioty są piękne i nie mają w sobie grama kiczu.

Jeśli gustujecie w gastronomicznych pamiątkach, to polecamy „zielone wino” (Vinho Verde). Nazwa nie wzięła się z koloru trunku, lecz z krótkiego okresu leżakowania. Vinho Verde to najczęściej odmiana wina białego, ale w tym stylu trafiają się też wina różowe. Orzeźwiający trunek idealnie smakuje w portugalski upał. Ceny nie są najgorsze – w oficjalnych sklepach winiarskich butelkę „zielonego” alkoholu możecie dostać już od 9 – 10 euro. Warto, bo rzadko można go spotkać w Polsce.

Co zjeść w Lizbonie?

Portugalskim przysmakiem, wartym skosztowania, są babeczki Pasteis de Belem (warto pytać również o Pasteis de Nata). Słodkości wyglądają podobne do ciasta francuskiego a w środku mają budyniowe nadzienie. Często posypane są na wierzchu cynamonem. Ten mały deser potrafi osłodzić całodniowy spacer w upale. Kosztują niewiele, smakują świetnie – zwłaszcza w połączeniu z mrożoną kawą.

Pasteis de Nata na Praca de Comercio

Centrum babeczek w Lizbonie znajduje się w kawiarence niedaleko Klasztoru Hieronimitów (port. Mosteiro des Jeronimos) – podobno punkt sprzedaje je od 1837 roku. Teoretycznie babeczki powinny być dostępne wszędzie, w każdej kawiarence. Jednak z doświadczenia wiemy, że z tym jest różnie. My szukaliśmy ich po całej Alfamie, ale bez skutku. Gdy już były, to tylko za gotówkę (to argument za tym, by na wyjeździe zawsze mieć lokalną walutę przy sobie). Słynny deser znaleźliśmy dopiero na ogromnym Praca de Comercio.

Lizbona? 3 razy tak!

Na Praca de Comercio kończymy naszą przygodę z Lizboną. Być może zastanawiacie się, czemu ciągle używamy słowa praca w środku słonecznego, lizbońskiego lata. Otóż praca (z charakterystycznym ogonkiem pod c)to po portugalsku… plac, rynek. W Lizbonie jest ich tak dużo, że 24 godziny to zdecydowanie za mało.

Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *