Od powrotu z naszej wyprawy minął już… miesiąc! To dobry czas na kolejne podsumowanie – tym razem wrażeniowe. Jesteście ciekawi, jakie są nasze wrażenia z wyprawy na Gibraltar i z powrotem? I czy w ogóle było warto wybierać się w tak długą podróż? Już odpowiadamy.
Co nas zaskoczyło w podróży na Gibraltar?
Nie będziemy oryginalni: w tej podróży zaskoczyła nas przede wszystkim… odległość. Byliśmy pewni, że trzy tygodnie to sporo czasu, by dotrzeć na sam koniec Europy (i sporo przy tym zobaczyć). W związku z tym wzięliśmy ze sobą rowery – licząc, że uda nam się zatrzymywać na dłuższą chwilę w wielu miejscach i zwiedzać okolicę z perspektywy dwóch kółek. Niestety – rzeczywistość była zgoła odmienna.
Okazało się, że jeszcze w pierwszym etapie podróży (na zachód Europy) musieliśmy nadganiać tempo, by zdążyć na Gibraltar i wrócić do Polski z końcem lipca (z różnych powodów nie mogliśmy później). Sprowadzało się to wszystko do tego, że w wielu ciekawych miejscach… nie mieliśmy zbyt dużo czasu. Wyszło na to, że przez trzy tygodnie tylko dwa razy spaliśmy więcej niż jedną noc w jednym miejscu. Z rowerów skorzystaliśmy tylko dwa razy – w Barcelonie i Montreux.
Gdzie podobało nam się najbardziej?
Przejechaliśmy w sumie przez pięć państw, przy czym każde z nich zaskoczyło nas czymś innym. W Niemczech zderzyliśmy się ze sztywnym podejściem do godzin zamknięcia kempingów. We Francji urzekły nas urocze mieściny południa i większy luz. W Hiszpanii (w której byliśmy najdłużej, bo aż sześć dni) zakochaliśmy się w górzystej Andaluzji a w Szwajcarii – w leniwym Montreux. Andora była dla nas novum samym w sobie, niesłusznie pomijanym przez wielu jako cel turystycznych destynacji. W Portugalii natomiast zaskoczyła nas temperatura wody, język oraz… bardzo droga Lizbona (ah, to fado ;)).
Już w trakcie podróży stwierdziliśmy, że nasze tempo jest zbyt intensywne. Dziś wiemy, że musimy wrócić do wielu miejsc, by zobaczyć je „bardziej”. Tak jest m.in. z południową Francją, słoneczną Lizboną, cudownym Alicante, kuszącą trekkingami Andaluzją czy (oczywiście) Szwajcarią, której „dotknęliśmy” tylko kawałek. Tak, jak kiedyś zwiedzaliśmy „na jednej nodze” (byle więcej, byle „odhaczyć”), tak po tej podróży wrażenia są zgoła inne. Doszliśmy do wniosku, że czasem warto zatrzymać się gdzieś na dłużej.
Czy warto było jechać w długą podróż?
Oczywiście, że tak! Zawsze warto jest podróżować – niezależnie od odległości, możliwości czy charakteru wyjazdu! Doświadczenia zawsze są w cenie, bo hartują nas w prozie życia. Wyjeżdżając w tę podróż nie sądziliśmy, że będzie to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęliśmy w życiu. Mnóstwa wrażeń nie odbierze nam nikt – podobnie, jak refleksji z perspektywy drogi.
W sumie stwierdzamy, że ta podróż nauczyła nas… dystansu. Dowiedzieliśmy się, że warto brać życie takim, jakie jest. Nie wszystko da się zaplanować, więc przy trudnościach trzeba być elastycznym. Nasze problemy z autem mogły wydarzyć się wszędzie, również na osiedlu. To, że miały miejsce 1600 kilometrów od domu, nie przekreśla sensu całej wyprawy – wciąż uważamy, że było warto!
Czy dziś inaczej planowalibyśmy wyjazd?
Tak, zmienilibyśmy jedną rzecz. Przy takim tempie podróży rowery okazały się zbędne. Fajnie, że mogliśmy na nich pojeździć w Szwajcarii czy Hiszpanii – jednak to za mało, jak na trzytygodniową wyprawę. Więcej czasu zajmowało nam ich montowanie i demontowanie w aucie, niż faktyczna jazda. Chętnie weźmiemy je w kolejną podróż – ale tylko wtedy, gdy zmieni się konwencja samego wyjazdu.
Prawdopodobnie ruszymy jeszcze kiedyś w dłuższą podróż autem – jednak będzie ona wyglądała nieco inaczej. Chcielibyśmy, by trwała dłużej – tak, byśmy mogli w danym miejscu spędzić więcej czasu, zachwycić się nim na dłużej. Bardzo nam tego brakowało w Barcelonie czy Lizbonie. Chcąc osiągnąć Gibraltar (i wrócić z końcem lipca) nie mogliśmy sobie pozwolić na dłuższe zwiedzanie tych ciekawych miast.
Podsumowanie
Z podróży wróciliśmy szczuplejsi o kilka kilogramów, ale za to z głowami pełnymi wrażeń. Nie wszystko wyszło, jak chcieliśmy – ale za to pojawiło się wiele wniosków na przyszłość. Wiemy już, że wyjazd nie zawsze da się zaplanować od A do Z. Czasem podróż idzie w zgodzie z planem, czasem nie – i tę drugą możliwość też trzeba przyjąć.