Zbyt wygodny materac w aucie nie zachęca do sprawnego wstawania. Powolne śniadanie, pakowanie rowerów…  dopiero po 11:00 wyruszyliśmy z parkingu niemieckiej szkoły tańca. Od Jeziora Bodeńskiego dzielił nas spory kawałek – około 513 kilometrów. Planowaliśmy nocleg nad samym jeziorem.

śniadanie w drodze

Dogodnych pól namiotowych szukaliśmy już w drodze, przez platformę Pitch Up. To świetna baza kempingów na terenie Europy, UK oraz Ameryki Północnej i Południowej (kto wie, może kiedyś skorzystamy z niej za Wielką Wodą 😉). Można znaleźć pole namiotowe pod kątem opinii oraz potrzebnej wielkości parceli. Na stronie jest również baza glampingów, czyli pięknych campingów  wersji glamour 😉

Drugi kemping w Niemczech

Plany sobie, a rzeczywistość sobie – pierwsza wybrana miejscówka była 100% zajęta. Jego właścicielka stwierdziła, że w okolicznych kempingach też będzie ciężko o wolne miejsce. Była już po 17:00 – nauczeni doświadczeniem że Niemcy stosują się do przepisów lepiej niż Polacy, zameldowaliśmy się na pierwszym dostępnym polu namiotowym. Padło na Gern Campinghof Salem – 17 kilometrów od Jeziora Bodeńskiego).

trasa 3 dnia akcji „na Gibraltar i z powrotem”

Kemping okazał się tętniącą życiem wioską – w restauracji na jego terenie do późnych godzin odbywał się koncert na żywo. My woleliśmy przejażdżkę rowerem do samego Jeziora Bodeńskiego. Niestety, żołądek nie chciał słyszeć o żadnej aktywności fizycznej – po całym dniu jazdy domagał się jakiejś solidnej strawy. Poza tym mapy pokazywały nam, że w jedną stronę jest godzina rowerem do jeziora. Mając na uwadze niemieckie zamiłowanie do regulaminów woleliśmy nie wracać po zmroku na kemping.

Ogródki działkowe po niemiecku

Nic dziwnego, że brakowało wolnych miejsc nad samym Jeziorem Bodeńskim. Dla Niemców kempingowanie to rodzaj sportu narodowego. Uprawiają go całymi rodzinami, tym bardziej w letni upalny weekend. W tej swoistej „komunie”, miasteczku w mieście, dzieciaki ganiają się same po okolicy – zawsze znajdą towarzystwo do zabawy. Każdy ma swój sposób na słodkie lenistwo po tygodniu pracy. W Polsce ludzie jadą w tym celu na działkę – w Niemczech  gnają całym taborem na łono natury, by usiąść z piwkiem na leżaku i odpalić grilla.

W kamperowych, leniwych warunkach odbywają się tu całe weekendowe przyjęcia a nawet… drobny handel najpotrzebniejszych bibelotów. Biwakują ludzie w każdym, nawet podeszłym wieku. Odnosimy czasem wrażenie, że jest tu taki konkurs – kto ma lepszy i bardziej wymyślny dom na kółkach. Jeden kamper oblepiony lampkami choinkowymi w środku lipca, na drugim (chyba wielkości ciężarówki) – mała antena telewizyjna na dachu. Już rozumiemy, dlaczego regulamin pola mówi, żeby szanować wypoczynek innych i nie słuchać telewizorów na cały regulator 😉

Kolejne plany

Trzeci dzień za nami. Dziś, 10 lipca – krótki wypad na Jezioro Bodeńskie a potem dalej w drogę. Kolejne pole namiotowe będzie już we Francji, między Lyon a Montpellier.

Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *